Jego brwi uniosły się w zdziwieniu, gdy wzrokiem podążył za swoją Panią Doktor. Nie minęła sekunda a jego źrenice rozszerzyły się dwukrotnie na widok kobiety rzucającej się w ramiona jakiemuś mężczyźnie. Chłód przeszył jego ciało a oczy zaszły chmurami, gdy ruszył w kierunku trajkoczącej parki. Był rozżalony - a może przybity? - na widok szerokiego uśmiechu, jakim Medicine obdarzyła swojego... jakoś dziwnie znajomego towarzysza.
Noah zmarszczył jeszcze bardziej brwi, ruszając w stronę tej dwójki - w tym samym momencie mężczyzna rzucił mu rozbawione spojrzenie i powiedział coś do drobnej brunetki obok siebie, która odwróciła głowę i posłała niebieskookiemu szeroki uśmiech, ukazując urocze dołeczki na policzkach. Noah w odpowiedzi lekko się uśmiechnął i skinął głową, podchodząc do dwójki dziwnie podobnych ludzi.
- Noah, poznaj Kennetha, mój brat bliźniak. Kenneth, to Noah Hensley - powiedziała Medicine, gdy młody mężczyzna zatrzymał się tuż obok nich. Najwidoczniej nieopisana ulga wykwitła na jego twarzy (choć starał się za wszelką cenę zachować firmowy uśmieszek), ponieważ panna Havilliard zrobiła krok w jego stronę, jakby wyczuwając jego niepewny i skołowany nastrój i dotknęła opuszkami palców jego ramienia, ni to w geście uspokajającym, ni przyjaznym. Noah odchrząknął i wyciągnął prawą dłoń do mężczyzny, który taksował go wzrokiem z przyjaznym uśmiechem.
- Miło mi Cię poznać, Kenneth. - odezwał się Hensley, ściskając na powitanie dłoń drugiego mężczyzny. Wzrok bliźniaka Pani doktor przeskoczył z jego postaci na drobną postać Medicine u jego boku, a na twarzy wykwitł szeroki, uśmiech, tak niesamowicie podobny do tych, które często widział na twarzy swojej towarzyszki, że po plecach przeszły mu ciarki.
- No, siostrzyczko, czemu nie chwalisz się swoim facetem? - odezwał się Kenneth, posyłając obojgu szeroki grymas rozbawienia. Pana Havilliard mruknęła tylko coś o "nietaktownych zdrajcach" pod nosem, a na twarzy Noaha wykwitł uśmiech na widok rumieńców, delikatnie okraszających jej polika. Już miał odpowiedzieć, gdy głos ponownie zabrał brat Medicine. Wygląda na to, że charyzmę i gadatliwość mają we krwi, stwierdził sucho Noah, przekrzywiając głowę i obejmując partnerkę ramieniem, jakby chciał doda jej otuchy w bezwstydnym przesłuchaniu brata. - Musisz jej wybaczyć, Noah, ona już taka jest. - zażartował, przesyłając szeroki uśmiech swojej siostrze, która zgromiła go wzrokiem i przysunęła się bliżej Noaha. Kenneth, wciąż niezrażony, kontynuował - muszę przyznać, panie Hensley, że wystawny wieczór pan wydał. - mruknął, ogarniając gestem całą salę.
Noah powstrzymał westchnienie irytacji i przekręcanie oczami - a właściwie to nie tyle on, co szybkie spojrzenie dużych, czekoladowych oczu, wypełnionych niemą prośbą "Nie brnij w to" dokonały tego cudu. Zagryzł więc zęby i posłał mężczyźnie uśmiech, niemo dziękując za komplement.
Wyłączył się z rozmowy, wiedząc, że zeszła na tory bardziej rodzinne - stał po prostu obok nich, wysłuchując, czy nie wplatają go w rozmowę i gładząc uspokajająco ramię Medicine. Wzrokiem przetaksował pomieszczenie, poszukując jeszcze innych członków Zaekneth - wiedział, że wkrótce zacznie się prawdziwa impreza, i właściwie sam się zastanawiał, czy chce brać w niej udział, a tym bardziej - czy chce, aby Medicine widziała to, co zaplanował jego ojciec.
Jakby przywołany jego myślami, nagle Thomas senior zmaterializował się w zasięgu jego wzroku. Szedł obok jakiegoś polityka, zażarcie z nim dyskutując o jakiś sobie znanych sprawach. Noah zmarszczył brwi wiedząc, że lada chwila ojciec zawoła po niego, by zniszczyć mu to spotkanie i odciągnąć od drobnej osóbki, której perlisty śmiech właśnie wdarł się do jego uszu.
Decyzje podjął niemal natychmiastowo; wydawało mu się, że widać to było również na jego twarzy, bo kobieta obok niego nagle się spięła i posłała mu zaniepokojone spojrzenie. On jest pozostawał spokojny, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, zwiastujący jakiś plan.
- Kenneth. - przerwał mężczyźnie w pół zdania, który zamilkł i posłał błętkitnookiemu pytające spojrzenie, znów niesamowicie podobne do tego, które dobiegało z jego prawej strony. - piłeś coś dzisiaj? - spytał z chytrym uśmieszkiem, przyciągając Medicine bliżej siebie.