29 kwi 2020

Od Allainy CD. Anvana

Oczywiście walka z kotem była z góry przegrana, tamta futrzasta gadzina zawsze wygrywała. Była mała, mogła schować się z mięsem w każdym zakamarku domu Anvana, a ktoś gabarytów Allainy raczej miałby problem z wciśnięciem się pod szafkę, żeby uwolnić szynkę. Było to głównym powodem, dla którego postanowiła odpuścić. Kolejnym- fakt podrapanej ręki. Lewej, na całe szczęście, co będzie mogła jakoś zamaskować w pracy. Nie zamierzała wyjść na tnącą się emo laskę, jak już ładnie ją określono po bliskim spotkaniu z Hanshi.
Hanshi, która aktualnie siedziała na blacie i bezczelnie gapiła się, jak dziewczyna wbija jajka do głębokiej, plastikowej miseczki. Ostatecznie chciała zrobić te śmieszne, puszyste naleśniki. No, przynajmniej spróbować tej sztuki. Przepis znalazła w starej książce, leżącej zawsze za szklanymi drzwiczkami jednej z szafek. Zapewne należała ona do mamy Hiszpana albo kupił ją pan tato. Kiedyś go o to zapyta, nawet jeśli nie wypadało rozgrzebywać tematów przeszłości.
Czasami jednak lubiła usiąść z nim na kanapie, posłuchać o życiu Anvana. O wiele bardziej barwnym i szczęśliwym, niż jej własne, wydawało jej się czasem bajką na jawie. Pełną rzeczy, których ona sama nigdy nie zaznała. Ani razu nie myślała o studiach, ledwo dostała się do liceum. Rodzice, jeszcze przed tym, jak stwierdzili, że córki nie potrzebują, niespecjalnie przejmowali się edukacją owocu ich romansu. Dopiero pan Fogg ją do tego przycisnął, w ostatnim możliwym momencie wziął młodziutką mulatkę pod swoje skrzydła. Pokazał, jak powinno się żyć i egzystować w rodzinie.
Aż podskoczyła z “babą jagą” w łapce, kiedy tak nagle poczuła dotyk ciemnowłosego. Jak zawsze udało mu się wyrwać ją z głębokiego zamyślenia. Spowodować, że przez ciało przebiegł dreszcz. Jeden, ten nieprzyjemny, towarzyszący strachowi i szybko zastąpiony przez te delikatniejsze, niezwykle przyjemne. Miała tak tylko przy nim.
— De Garcia, przysięgam, że kiedyś zawiśniesz we własnym domu. O na tym haczyku— mruczy pod noskiem, choć uśmiech zdradzał to, w jakim humorze była.— Robię ci naleśniki. Chciałam jajecznicę z szynką, ale twoja chodząca furia na krótkich łapach zżarła całą szynkę.
Swoją wypowiedź zakończyła tym cichym, aż nazbyt sugestywnym westchnieniem. Zdecydowanie nigdy nie będą z kotką na pokojowej ścieżce. Nie lubiła tak bezczelnych zwierząt. Zwłaszcza, że Hanshi miała przecież suchą karmę w miseczce. Którą tylko powąchała, ofuczała i zabrała się za polowanie na mięso za prawie czterdzieści dolców. Domowej roboty, ściągnięte z tych lepszych dzielnic, stąd taka, a nie inna cena. Czasami kusiła się na wyjście poza obszar Noxwood, właśnie w celu uzupełnienia zapasów czymś bardziej pożywnym i wartościowym. Zazwyczaj na święta, chociaż bez okazji też jej się zdarzało takowe akcje podejmować.

ANVANIE?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

@GT - Tyler