12 maj 2020

Od Noah CD. Medicine

Jego brwi uniosły się w zdziwieniu, gdy wzrokiem podążył za swoją Panią Doktor. Nie minęła sekunda a jego źrenice rozszerzyły się dwukrotnie na widok kobiety rzucającej się w ramiona jakiemuś mężczyźnie. Chłód przeszył jego ciało a oczy zaszły chmurami, gdy ruszył w kierunku trajkoczącej parki. Był rozżalony - a może przybity? - na widok szerokiego uśmiechu, jakim Medicine obdarzyła swojego... jakoś dziwnie znajomego towarzysza. 
Noah zmarszczył jeszcze bardziej brwi, ruszając w stronę tej dwójki -  w tym samym momencie mężczyzna rzucił mu rozbawione spojrzenie i powiedział coś do drobnej brunetki obok siebie, która odwróciła głowę i posłała niebieskookiemu szeroki uśmiech, ukazując urocze dołeczki na policzkach. Noah w odpowiedzi lekko się uśmiechnął i skinął głową, podchodząc do dwójki dziwnie podobnych ludzi.
- Noah, poznaj Kennetha, mój brat bliźniak. Kenneth, to Noah Hensley - powiedziała Medicine, gdy młody mężczyzna zatrzymał się tuż obok nich. Najwidoczniej nieopisana ulga wykwitła na jego twarzy (choć starał się za wszelką cenę zachować firmowy uśmieszek), ponieważ panna Havilliard zrobiła krok w jego stronę, jakby wyczuwając jego niepewny i skołowany nastrój i dotknęła opuszkami palców jego ramienia, ni to w geście uspokajającym, ni przyjaznym. Noah odchrząknął i wyciągnął prawą dłoń do mężczyzny, który taksował go wzrokiem z przyjaznym uśmiechem.
- Miło mi Cię poznać, Kenneth. - odezwał się Hensley, ściskając na powitanie dłoń drugiego mężczyzny. Wzrok bliźniaka Pani doktor przeskoczył z jego postaci na drobną postać Medicine u jego boku, a na twarzy wykwitł szeroki, uśmiech, tak niesamowicie podobny do tych, które często widział na twarzy swojej towarzyszki, że po plecach przeszły mu ciarki. 
- No, siostrzyczko, czemu nie chwalisz się swoim facetem? - odezwał się Kenneth, posyłając obojgu szeroki grymas rozbawienia. Pana Havilliard mruknęła tylko coś o "nietaktownych zdrajcach" pod nosem, a na twarzy Noaha wykwitł uśmiech na widok rumieńców, delikatnie okraszających jej polika. Już miał odpowiedzieć, gdy głos ponownie zabrał brat Medicine. Wygląda na to, że charyzmę i gadatliwość mają we krwi, stwierdził sucho Noah, przekrzywiając głowę i obejmując partnerkę ramieniem, jakby chciał doda jej otuchy w bezwstydnym przesłuchaniu brata. - Musisz jej wybaczyć, Noah, ona już taka jest. - zażartował, przesyłając szeroki uśmiech swojej siostrze, która zgromiła go wzrokiem i przysunęła się bliżej Noaha. Kenneth, wciąż niezrażony, kontynuował - muszę przyznać, panie Hensley, że wystawny wieczór pan wydał. - mruknął, ogarniając gestem całą salę.
Noah powstrzymał westchnienie irytacji i przekręcanie oczami - a właściwie to nie tyle on, co szybkie spojrzenie dużych, czekoladowych oczu, wypełnionych niemą prośbą "Nie brnij w to" dokonały tego cudu. Zagryzł więc zęby i posłał mężczyźnie uśmiech, niemo dziękując za komplement. 
Wyłączył się z rozmowy, wiedząc, że zeszła na tory bardziej rodzinne - stał po prostu obok nich, wysłuchując, czy nie wplatają go w rozmowę i gładząc uspokajająco ramię Medicine. Wzrokiem przetaksował pomieszczenie, poszukując jeszcze innych członków Zaekneth - wiedział, że wkrótce zacznie się prawdziwa impreza, i właściwie sam się zastanawiał, czy chce brać w niej udział, a tym bardziej - czy chce, aby Medicine widziała to, co zaplanował jego ojciec.
Jakby przywołany jego myślami, nagle Thomas senior zmaterializował się w zasięgu jego wzroku. Szedł obok jakiegoś polityka, zażarcie z nim dyskutując o jakiś sobie znanych sprawach. Noah zmarszczył brwi wiedząc, że lada chwila ojciec zawoła po niego, by zniszczyć mu to spotkanie i odciągnąć od drobnej osóbki, której perlisty śmiech właśnie wdarł się do jego uszu. 
Decyzje podjął niemal natychmiastowo; wydawało mu się, że widać to było również na jego twarzy, bo kobieta obok niego nagle się spięła i posłała mu zaniepokojone spojrzenie. On jest pozostawał spokojny, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, zwiastujący jakiś plan.
- Kenneth. - przerwał mężczyźnie w pół zdania, który zamilkł i posłał błętkitnookiemu pytające spojrzenie, znów niesamowicie podobne do tego, które dobiegało z jego prawej strony. - piłeś coś dzisiaj? - spytał z chytrym uśmieszkiem, przyciągając Medicine bliżej siebie. 

11 maj 2020

Od Anvana CD. Allainy

Uśmiechnął się pod noskiem, słysząc jej słowa. Czując reakcję. Lubił się z nią drażnić w ten sposób, ale sama Allaina chyba zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Był taką małą-dużą szelmą i to raczej już nie mogło się zmienić. Za stary był na jakiekolwiek zmiany, wyłączając te statusu matrymonialnego. Ale na pierścionek musiał wpierw zarobić. Później porozmawiać z panem Foggiem, kiedy Allaina będzie zajęta. Przyznać się do tego, jakie ma plany wobec panny Interfectorem.
— Nie zawisnę, za bardzo byś za mną tęskniła, kocie — mruczy z tym rozbawionym, nieco zaczepnym uśmiechem. By po tym, jak gdyby nigdy nic, odsunąć jej włosy na bok i musnąć wargami skórę na szyi. Jak zawsze ciepłą, tak delikatną. Czuł jeszcze swój żel pod prysznic, w końcu wieczorem brali go razem. — Poza tym, moja chodząca furia też chce czasem spróbować luksusu.
Mówiąc to- specjalnie nie wycofał twarzy, wręcz bezczelnie drażniąc szyję kobiety własnym oddechem. Tym delikatnym dotykiem warg. A jednocześnie przesunął dłoń na płaski, delikatnie umięśniony brzuch. Cieszył się z tego, że Allaina była świadoma swojego wyglądu. Tego, jak szalenie atrakcyjna była. Już pierwszego dnia nie mógł oderwać od niej wzroku. Musiał się dowiedzieć, jak ma na imię. I... Cóż... Ich relacja rozwinęła się w tym zdecydowanie dobrym kierunku, co widział i czuł właśnie teraz. Gdy w jego koszuli i kuchni próbowała upichcić śniadanie, choć tamta kulka szczęścia skutecznie jej to uniemożliwiała.
— Muszę jej kupić drapak. Albo gryzak. Są w ogóle gryzaki dla kotów? Może ona ząbkuje? — dodaje, nieco się prostując. By oprzeć własny podbródek o czubek ciemnowłosej główki. Skierować spojrzenie na kotkę, teraz wielce niewinnie siedzącą na podłokietniku kanapy i liżącą sobie łapkę. Naprawdę wraz z Allainą były do siebie bardzo podobne. Pozornie ogromne niewiniątka, ale po poznaniu widać było tego szatana wychodzącego zarówno z dziewczyny, jak i z kota. Ale w końcu mimo wszystko się od niej odsuwa. By odwrócić panienkę przodem do siebie. Po raz kolejny się do niej uśmiechnąć i ująć podbródek swojej kobiety. Wargami musnąć te miękkie, tak słodkie usta. Nie mógł się powstrzymać, uzależnił się od tego smaku już przy pierwszym pocałunku.

[ Allaino? ]

1 maj 2020

Od Medicine CD. Noah

Ostatnimi czasy, Medicine pracowała o wiele więcej, niż zazwyczaj. Jej grafik był napięty i ledwo trzymał się w szwach. Vaughn dokładał wszelkich starań, by kobieta dawała sobie radę, lecz chcąc nie chcąc, niekiedy wracała do domu późnym wieczorem, by nawet nie zjeść kolacji, a jedynie pójść spać, nie raz w tych samych, roboczych ubraniach. Jak nigdy zaniedbała życie towarzyskie do tego stopnia, iż nie dotarły nawet do niej szczątkowe informacje dotyczące balu. O imprezie dowiedziała się nie od asystenta, nie z wiadomości, nie od znajomych, a od swojego pacjenta i towarzysza rozmów - Noah, który we własnej osobie przyjechał pewnego dnia do jej gabinetu, by osobiście zaprosić ją na wspólną zabawę. Jakaż była jej radość, kiedy nadszedł ten dzień. Zaproszona do tańca zapomniała o wszystkim, co przez ostatnie dni ją martwiło, o nawale pracy, swoim zmęczeniu, nawet o tym, że jeszcze kilka sekund temu, Noah poprosił o szklankę whiskey. To zdecydowanie nie był czas na nerwy. Przyszła tu, żeby się bawić i odpocząć w towarzystwie jej ulubionego łamacza damskich serc, a nie się spierać. Uśmiechnęła się do niego, z lekka zakłopotana, gdyż minęło sporo czasu, odkąd tańczyła ostatni raz.
– Z wielką przyjemnością – powiedziała mimo obaw, ujmując dłoń mężczyzny, który powoli pociągnął za sobą Medicine na środek parkietu. Stawiając ostrożnie kroki, szedł tyłem, bez ustanku otrzymując kontakt wzrokowy. A ona, oczarowana atmosferą i ciepłym spojrzeniem chłopaka, bez żadnych oporów podążała za nim. – Obym tylko Pana nie podeptała – zdążyła zaśmiać się nerwowo, zanim brunet, przyciągając do siebie, położył swoją prawą dłoń na jej łopatce i skrzyżował kciuki drugiej. Lewa ręka kobiety śmiało powędrowała na biceps mężczyzny. Zadarła swój podbródek, a żeby w dalszym ciągu móc zatopić się w błękicie jego oczu.
– Wierzę w Pani umiejętności – oznajmił, niemalże szeptem, po czym powoli postawił pierwszy krok w przód. Medicine natomiast, zgodnie z jego ruchami, cofnęła się.
@GT - Tyler