Wróciłam do domu spalając w czasie drogi jakieś cztery papierosy. Zdecydowanie nie powinnam tyle palić, ale cóż zrobić? To nie jest ważne. Teraz liczyło się dotrzeć do domu i przygotować wszystko na jutrzejszy "cudowny bal", o którym dowiedziałam się przez sms dostarczonego od Isabell. Oczywiście musiałam tam iść i obadać sytuacje. Wiele razy już się tak pojawiałam, a jako jedna z nielicznych mogłam być w wielu miejscach i obserwować za pomocą moich małych przyjaciół. Powiedzmy sobie szerze, lepiej stracić jednego człowieka niż kilku na dennym balu, z którego możemy dowiedzieć się bardzo dużo lub nic. Moje zadanie polegało na niewychylaniu się, obserwacji i oczywiście słuchaniu. Za każdym razem gdy były tego typu przedstawienia władzy to ja na nie szłam, na samym początku chodził ze mną jeszcze Bellami. Z czasem jednak zrozumiał, że nie jest mi potrzebna jego osoba, zdecydowanie lepiej było mi samej. Dużo łatwiej, nie musiałam martwić się czy coś mu się stało. Zdecydowanie było mi tak wygodniej. Od początku wmawiałam mu, że tak będzie lepiej jednak on upierał się przy tym i wiedziałam, że dopiero gdy zobaczy jak to jest zrozumie. Dlatego dałam mu tą możliwość.
Weszłam do swojej sypialni gdzie na łóżku leżał Demon śpiąc spokojnie. Wiedział, że przyjadę ponieważ gdy byłam blisko domu wysłałam mu obraz. Przedstawiający mnie wjeżdżającą na podwórku. Pies już rozumiał takie rzeczy, przyzwyczaiłam go do tego. Obraz zawsze był taki sam dlatego wiedział, że gdy zobaczy akurat ten to znaczy, że naprawdę przyjechałam.
W jednej chwili znalazłam się w swojej garderobie, która przepełniona była czernią. Zdecydowanie częściej powinnam kupować kolorowe ubrania. Jednak sam fakt noszenia neonowej bluzeczki mnie śmieszył. Zwracanie zbyt dużej uwagi wyglądem na moją osobę raczej nie było w moim stylu. Nie miałam takiej potrzeby, zdecydowanie gustowałam w stonowanych kolorach. Wyciągnęłam pierwszą czarną sukienkę jednak gdy zobaczyłam jej dekolt stwierdziłam, że nie jest zbyt odpowiednia. Kolejna była zbyt krótka, a trzecia za to zbyt długa. Nienawidzę wybierać tego w co mam się ubrać! Cholera, zdecydowanie trzeba wziąć się za siebie. Wybrać coś konkretnego, a jak nie to jechać i zakupić, jednak czy naprawdę chciałam wydawać pieniądze na coś co założę do tych wrednych ludzi? Oczywiście, że nie. Dlatego szybko wybrałam czarną przed kolano sukienkę przylegającą do ciała. Była rozcięta na prawym udzie i była bez ramiączek, zamiast tego miała delikatną gumkę, która skryta była pod lekką falbanką. Cała sukienka prócz tego, że była czarna delikatnie mieniła się przez co zdecydowanie nadawała się na taki bal . Do tego wysokie czarne wiązane szpilki oraz tego samego koloru maska i nie potrzebowałam nic więcej. Zdecydowanie nie lubię się stroić, a przecież tam, każdy będzie chciał pokazać się z jak najlepszej strony.
Wstałam rano obudzona przez Demona, który wręcz wskoczył na mnie z piłką. Czy ten pies musi mnie tak budzić?! Czemu Bellami nie może się z nim pobawić... no kurwa. Przecież już powinien wrócić. Westchnęłam i rzuciłam piłkę psu przed drzwi, które oczywiście zapewne zostawiłam uchylone i przez które wszedł. Pies rzucił się od razu w pogoni ledwo wyrabiając na zakręcie. Usłyszałam jak piłka spada na dół, dlatego ucieszyłam się z tego faktu. Demon dłużej będzie miał zajęcie. Spojrzałam na zegar, który wskazywał już jedenastą! Kurwa! Dawno tak długo nie spałam. Ale przynajmniej się wyspałam, tego mi było trzeba. Snu, odpoczynku i relaksu.
Przede wszystkim tego drugiego. Oczywiście moja praca była dobra. Sprawiała, że nasi ludzie mogli mieć coraz większe nadzieję na życie w takim świecie jakim chcieli i jaki próbują budować. Może i po przez bunt jednak to jeden ze środków jakie mogliśmy wykonać.
Nie ważne. Nie ma czasu na takie przemyślenia pora załatwić parę spraw i zacząć się szykować!
- Zabij go. - usłyszałam jedynie jak Jonathan mówi ostatnie słowa i rozłącza się. Jebany mały skurwiel! Skończyłam właśnie drugiego papierosa. Zdecydowanie potrzebowałam więcej, dużo więcej. Musiałam się uspokoić, a przecież nie będę tutaj pić, jedynie co mogę to palić. Durbs maska uwierała mnie w policzki dlatego zdjęłam ją i włożyłam kolejnego papierosa do ust jednak kurwa! Gdzie jest ta zapalniczka?! Była tutaj! Dosłownie minute temu odpalałam papierosa! Nagle podszedł do mnie znajomy chłopak. Tak to zdecydowanie jego chciałam wczoraj przejechać. Odpalił zapalniczkę i przystawił do mojego papierosa.
- Mam nadzieję, że nie przyjechałaś samochodem, panno...? - zapytał, a ja zaciągnęłam się papierosem tym samym sprawiając, że jego czubek stał się czerwonym mówiąc tym samym, że mój fajek nie zgaśnie.
- Victoria. - powiedziałam jedynie, a on uśmiechnął się delikatnie prychając przy tym. Zupełnie jakby miał pewność, że przedstawię się z nazwiska. Oj nie... Zdecydowanie nie. Nie dość, że podałam mu swoje drugie imię to w dodatku wymaga ode mnie nazwiska?
-Luca. - odpowiedział i wyciągnął w moją stronę dłoń. Przyjęłam ją oczywiście. Przekazałam w dodatku bardzo szczegółowy obraz pewnej myszy, która już wiele razy ze mną współpracowała. Dlatego była niezawodna i bardzo łatwa w obsłudze... I ile można powiedzieć coś takiego o żywej istocie. Mysz miała za zadanie wlać przygotowaną przez Isabell truciznę do jednegk z kieliszków wpływowego człowieka. Zarządzał on wieloma funkcjami, głównie jednak pastwił się nad słabszymi. Mysz teraz miała go tylko znaleźć. Miała na to około godziny, bo właśnie za tyle czasu będę już poza tym budynkiem. Nie będą mnie więc winić, zresztą, jak mają winić kogoś kto formalnie nawet tutaj nie jest?
-Co cię tu sprowadza? - zapytał chłopak. Zamrugałam kilka razy zdziwiona tym, że nadal tutaj stoi.
- Przyjechałam tutaj z powodu iż mój brat szuka poparcia. Jednak już go zgubiłam. Niedługo pewnie wrócę. - skłamałam szybko. Zdałam sobie sprawę, że mysz już znalazła delikwenta dlatego odwróciłam się na piecie w kierunku chłopaka. Wyrzuciłam papierosa do popielniczki i spojrzałam na niego.
- Dlatego życzę miłej zabawy. Mam nadzieję, że chociaż ty jesteś tutaj bo chcesz. A nie bo ci kazali. - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia. Przekazałam mysz obraz. Te małe zwierzątka właśnie biegło do tego grubego osiłka, który pił wino na potęgę.
- Dobra robota. Jednak mogłaś zrobić to inaczej. Trucizna jest przereklamowana. - powiedział Jonathan następnego dnia, było bardzo późno, nie wiem czemu dopiero teraz postanowiłam go odwiedzić. Zacisnęłam mocniej szczękę i wyszłam z jego domu trzaskając drzwiami ruszyłam w deszczu w stronę swojego samochodu. Jednak niby to uczyniłam spostrzegłam pod daszkiem restauracji znajomego chłopska. To żart. Naprawdę żart. Szukał czegoś w kurce, papieros wystawał mu z ust. Podeszłam do niego i wyciągnęłam w jego stronę zapalniczkę.
- Znajomą sytuacja. - powiedziałam a moja czarna koszulka i spodnie powoli przemakały.
Luka?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz