9 kwi 2020

Od Ashtona CD Alayny

- To cud, że oboje żyjemy -poprawiłem dziewczynę rzucając jej spojrzenie, w którym jawnie widać było kogo winię za całą tę sytuację- I nie porwałem cię -kontynuowałem, bo obie kobiety wpatrywały się we mnie licząc na nieco więcej wyjaśnień.
- To co ja robiłam w twoim samochodzie?! -krzyknęła poszkodowana przesuwając się w stronę nieznajomej, która niczym superbohaterka zjawiła się tuż po katastrofie.
W sumie skrzydła to taka jakby peleryna, więc moja myśl nie była jedynie metaforą.
- Musiałem cię zabrać, bo po uderzeniu straciłaś przytomność -poczułem na sobie wrogie spojrzenia.
"Damski bokser" to była obelga wymalowana na ich twarzach.
- Nie! -zaprzeczyłem gwałtownie- chciałem uderzyć kogoś innego ale napatoczyłaś się pod rękę.. -teraz zamiast "damskiego boksera" dostanę zapewne łatkę "bandyty"- Ygh, nie ważne, co z nią robimy? -zmieniłem temat, bo z każdym słowem wyjaśnień czułem, że robię z siebie większego patusa.
- Nic ci nie będzie, z tego co widzę jesteś jedynie w szoku -wytłumaczyła wciąż otępiałej dziewczynie anielica- Boli cię coś?
- Chyba nieee -odpowiedziała przeciągle zastanawiając się nad odpowiedzią już w trakcie wypowiadania jej.
Wzrok białoskrzydłej spoczął na mnie studiując ciało z góry na dół w poszukiwaniu ran.
- Spoko, mam się świetnie -posłałem jej lekki uśmiech.
Nie był ironiczny. Ale szczery też nie do końca. Chyba najlepiej określiłbym go jako uśmiech ulgi, że nie jestem już sam w tym bagnie, bo zapewne nie byłbym w stanie uspokoić rozhisteryzowanej kobiety w pojedynkę.
- I tak musimy dostać się do szpitala, na wszelki wypadek powinni was zbadać.
Skrzydlata dziewczyna wstała i zerknęła na wrak samochodu za nami.
- Mieszkam niedaleko -mruknęła- czekajcie tu, zaraz przyjadę.
Nie czekała na żadne słowa zgody bądź sprzeciwu, szybkim krokiem oddaliła się w stronę domów. Wiedziała, że innego wyjścia nie mamy, chyba że marzy nam się kilkukilometrowy spacer w środku nocy.
- Chyba nie zamierzasz zgłosić tego na...
- Oh zamknij się -przerwała mi i siadła na krawężniku jak najdalej ode mnie.
Mimo, że wyglądała na złą to nie skierowała się do mnie plecami, a bokiem dając jasny sygnał, że nadal mi nie ufa.
- Nie zrobię tego. Ale tylko dlatego, że chcę cię mieć raz na zawsze z głowy -po jej słowach zapadła znacząca cisza i pewne było, że żadne z nas już się nie odezwie.
Nie chcąc tak stać jak kołek w niezręcznej atmosferze podszedłem do czarnego pickupa i wślizgnąłem się do środka. Skoro nie mam nic lepszego do roboty to opróżnię chociaż schowki zanim zabiorą auto na złom.
Większość z nich była prawie pusta. Paczka chusteczek, zapasowy komplet kluczy od starego mieszkania, zużyty zapach do wieszania na wstecznym lusterku... Właściwie mogłem to zostawić, schowałem tylko pęk kluczy do kieszeni, gdyż te akurat mogły się przydać. Rzuciłem wzrokiem na tylne siedzenie i w tym momencie dostrzegłem zbliżające się światła. Dziewczyna której imienia wciąż nie znałem podjechała do siedzącej na krawężniku nastolatki i pomogła jej wsiąść na tylne siedzenie.
Wyskoczyłem z auta na trawę i żwawym krokiem podszedłem do nich. Czułem jak powoli wraca mi humor i nawet rozbita maszyna przestawała sprawiać mi problem. Choć wiedziałem, że jej brak wiele mi utrudni.
- Ejj, czemu ona siedzi z tyłu? -rzuciłem unosząc w górę prawą brew- nie mam ochoty na powtórkę z duszenia.
Pasażerka z tylnego siedzenia posłała mi wrogie spojrzenie a grymas na jej twarzy świadczył, że nie zamierza nigdzie się przesiadać.
- Myślisz, że pozwolę ci siedzieć za mną i robić nie wiadomo co? Wolę cię mieć na oku -prychnęła i niczym obrażone dziecko zaplotła dłonie na klatce piersiowej.
- Naprawdę zamierzacie się teraz kłócić o siedzenie? -skwintowała anielica łagodnym lecz ponaglającym głosem.
Zająłem zatem miejsce obok kierowcy i z cichym trzaskiem zamknąłem drzwi. Przez pierwsze trzy minuty jazdy nikt się nie odzywał. Jedna udawała duże skupienie na drodze, natomiast druga zerkała na mnie z tylnego siedzenia ze zmarszczonymi brwiami.
- Fajne skrzydła... -w tym momencie zrobiłem pauzę czekając aż dziewczyna wypełni ją swoim imieniem.
- Alayna -odpowiedziała zmieniając wyraz twarzy na bardziej niepewny.
Zauważyła, że mój komentarz był ironiczny. Nie miałem na celu jej gnębić, jeszcze nic mi nie zrobiła. Po za tym sama perspektywa posiadania skrzydeł i latania wydawała się dość ekscytująca aczkolwiek...Były białe. I nie dało się nie skojarzyć jej z aniołem, a to od razu pozwoliło mi na przylepienie jej łatki grzecznej, posłusznej dziewczynki. Być może mylnie ale nic nie mogłem poradzić na te uprzedzenia.
- Ashton -wiedząc już, że towarzysząca nam nastolatka nie zamierza na mnie donieść, nie czułem potrzeby chowania swojego imienia.
Krótka chwila ciszy i z tylnego siedzenia dało się słyszeć niezbyt głośne mruknięcie.
- Charlotte.


Od razu dostrzegłem, że teren szpitala był doskonale znany Alaynie. Witając się ciepłym "dzień dobry" z każdą napotkaną osobą w kitlu szybko doprowadziła nas do gabinetu gdzie czekała już na nich ciemnowłosa starsza kobieta ze stetoskopem przewieszonym przez szyję.
- Poczekaj tutaj -rzuciła mi polecenie i zniknęła z drugą dziewczyną w sali.
Oparłem się o ścianę i zaplatając dłonie na klatce piersiowej cierpliwie czekałem na dalszy ciąg wydarzeń. Trwało to jakieś 20 minut, choć jako że nie miałem zegarka i strasznie mi się nudziło to równie dobrze mogło w rzeczywistości minąć ich 5.
- Przyjdź jutro po wyniki i uważaj na siebie -dodała na pożegnanie Alayna wyprowadzając Charlotte z gabinetu.
Wymieniły lekkie uśmiechy i młodsza z nich szybko ulotniła się z zasięgu wzroku.
- No to miło było -odezwałem się spokojny, że rzeczywiście kobiecie nic się nie stało- Do zobaczenia!
- Nie dasz się zbadać? -spytała
Nie mogłem odgadnąć czy martwi się moim stanem zdrowia czy pyta jedynie z grzeczności.
- Wolę żeby krew pozostała w moich żyłach -uśmiechnąłem się chyba po raz pierwszy tego wieczoru.
Alayna już miała odwrócić się na pięcie gdy dostrzegłem swoją okazję w tej sytuacji.
- Chyba, że odwieziesz mnie potem do domu -powiedziałem zawadiacko- wtedy możesz wziąć tyle mojej krwi ile ci się żywnie podoba.

Alayna?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

@GT - Tyler