16 kwi 2020

Od Anvana CD. Allainy

Lekko zmarszczył brwi, gdy przez szparę między roletami dostało się światło słońca. Nie miał pojęcia, która była godzina, ale z całą pewnością było wcześnie. Wywnioskował to z tego, że Allaina wciąż leżała obok niego. Słodko spała, jak zawsze z pięścią zaraz przy ustach. Jeszcze nakrył ją szczelniej kołdrą, nie chcąc, by po prostu zmarzła mu przed obudzeniem się. Dlatego też nie dał jej buziaka w czoło. Nie miał zamiaru jej budzić, zwłaszcza po takiej nocy. Pieczenie pleców czuł do tej pory. Podobnie, jak to delikatne zmęczenie mięśni. Natomiast na nadgarstkach swojego skarbu dostrzegł delikatne, ledwo widoczne sińce. Cóż… Troszkę im się zaszalało. Chyba po raz pierwszy był aż tak dominujący wobec Allainy. Ale skoro nie protestowała, tylko, o dziwo, była jeszcze bardziej uległa, to nie śmiał jej odmówić. Absolutnie. Zresztą… Interfectorem nigdy nie potrafił odmawiać. Była tego świadoma i często wykorzystywała to na własną korzyść.
Nawet nie zauważył, kiedy ponownie zasnął. Obudziło go szczekanie tamtego ogara. Pies wielkości wilka, a dziki, jak jasny pierun. Już raz niemalże się na niego rzucił, gdy biedny Hiszpan ośmielił się wyrzucić śmieci do własnego kosza. I jeszcze dostał opierdziel od tamtego starego grzyba za to, że prowokował ten pomiot szatana. A on gdzie niby miał kaganiec? Albo jakieś leki na wściekliznę? To jest dobre pytanie! Odwrócił się w stronę okna, bo to właśnie tam spała Allaina. Jakoś tak upodobała sobie ten kraniec łóżka. Ale… Lekko zmarszczył brwi, nie czując niczego pod łapką. A właściwie poczuł tylko pościel i kołdrę. Wciąż delikatnie ciepłą, tego był akurat pewien. Leniwie podniósł się do siadu, przetarł rozespane oczy. I jeszcze zerknął na boczek. Cóż… Wolał się upewnić, że Allainy tu nie było. Że nie jego zmysły płatają mu figle. Zdążył także przeciągnąć mięśnie podczas podnoszenia się z łóżka. Co przyszło mu dość trudno i niechętnie. Będzie musiał później zapalić w piecu. Miał jeszcze ten na węgiel i drewno, ale nie przepadał za tymi wszelkimi nowościami. U jego rodziców i dziadków był ten sam, nigdy się na niego nie skarżyli. A raczej na piece tego rodzaju, ściśle rzecz ujmując.
Nasunął na biodra te ciemne joggery, od zawsze lubując się w tego rodzaju spodniach. Przynajmniej będąc w domu. Nie wyglądał jak jakiś lump, ale były jednocześnie wygodne. Ale koszulkę sobie darował, może Allaina nie będzie miała mu tego za złe. Domyślił się, że może być na dole. Lubiła gotować u niego w kuchni, nieraz go z niej wyganiała. Jego mała Zosia Samosia. Ta sama, do której po cichu schodzi. Korzysta z faktu, że stała do niego tyłem, zapewne już coś przygotowując na blacie. Upewnił się tylko, że nie miała w dłoni noża, ani żadnego innego niebezpiecznego przedmiotu, typu widelec czy jego kot. I dopiero po tym podszedł do ciemnowłosej. Delikatnie objął od tyłu i przytulił do siebie.
– Jak ci się spało, słońce? – zapytał, szepcząc jej to wprost do ucha.

[ Allaino? ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

@GT - Tyler