Gdyby tylko… Gdyby tylko co? Zadawała sobie to pytanie od momentu obudzenia się. Ta wredna, dzienna gwiazda nigdy nie pozwalała się jej wyspać tak długo, jak powinna. Przynajmniej zdaniem tych wszystkich lekarzy, którzy nalegali na codzienne marnowanie minimum ośmiu godzin. Jakby było to komukolwiek potrzebne do szczęścia.Ona posiadała swoje w nieco innej postaci. To namacalne, obecne przy niej kiedy tylko miało na to czas. I które aktualnie nie pozwalało jej na opuszczenie łóżka.
Gdyby tylko był świadom jej uczuć… Tak! Właśnie to zdanie zostało urwane przez szczekanie psa sąsiada, potem słońce nie dało jej możliwości powrotu w objęcia Morfeusza. Zerka na tego wielkiego misia, choć czy naprawdę był tak duży, jak mówili? Dzieliło ich zaledwie kilka nic nieznaczących centymetrów wzrostu i miliony lat świetlnych co do ich relacji. Nadal nie potrafiła określić tego, co ich łączyło. Staruszek mówił, że jego dziewczynka znalazła sobie pierwszą miłość, był wtedy taki dumny. Ale to było dawno i nieprawda. Czasami chciałaby, żeby to dziwne uczucie w sercu okazało się czymś zupełnie innym. Tylko tak się nie da.
Wzdycha cichutko, bardzo delikatnie, ostrożnie zsuwając z siebie rękę Anvana. Nie wiedziała, jak dużo ważą mięśnie, ale te jego na stówę można zaklasyfikować do wagi ciężkiej. Co zupełnie jej nie dziwi, przecież nie raz amortyzowała go podczas podnoszenia ciężarów. Raz jeszcze zerka na uroczo zarumienioną buzię, poprawia pasma, wiecznie uciekające mu na wszystkie strony. Jej maleńki rytuał, praktykowany za każdym razem, gdy nocowała u Hiszpana. Ostatnimi czasy zdarzało jej się to coraz częściej, zapewne ku niezadowoleniu jego ewentualnych zalotnic. Pilnowała swojego, nawet jeśli to swoje nie wiedziało, że jest jej, ot co. A póki to jej spało- powinna jakoś odwdzięczyć się za nocleg, zadbać o tego leniwca najlepiej, jak tylko potrafi. Inaczej będzie jej zrzędził przez cały dzień.
Wzdryga się, kiedy stopy dotykają chłodnych paneli. Nie cierpiała poranków prawie tak samo jak wstawania. Wszędzie było zimno, cicho. Przynajmniej do momentu, kiedy ten piekielny kundel zaczynał ponawiał swoje koncerty. Jak lubiła zwierzęta, tak tamtego nie trawiła.
— Hej, maleńka— szepcze do tej słodkiej kici. Która niezmiennie przychodzi tylko, by powąchać jej dłoń, prychnąć po swojemu i odejść z zadartym łebkiem, ogonkiem wyciągniętym w górę niczym antena. — Tak, tak, też cię kocham.
I kochała, tutaj nie skłamała. Nawet jeśli Hanshi chyba niezbyt za nią przepadała, uwielbiała przeszkadzać we wszystkim, wszędzie. Tylko jej, Anvana zawsze zostawiała w spokoju. Anvana, którego koszulkę na siebie zakłada, swoim zwyczajem wtula w nią buzię. Uwielbiała zapach mężczyzny, nawet jeśli tamten zawsze jej się dziwił, gdy go za to komplementowała, a potem odwdzięczał się pięknym za nadobne. Hipokryta jeden. Kątem oka zerka na niego, chcąc upewnić się czy aby na pewno śpi, budzenie marudy było ostatnią rzeczą, jakiej chciała. Dopiero po tym nasuwa bieliznę na biodra, cichutko wzdycha. Myśli o tajemniczym zdaniu zostały zastąpione przez planowanie śniadania- chyba jedyny pozytywny aspekt wstawania mocno przed siódmą, nawet w dni wolne od pracy. Nie potrafiła wyzbyć się tego nawyku. Momentami bardzo uciążliwego- nie dla niej, a dla osób, z którymi mieszkała. Dlatego tak bardzo starała się być cichutko, dosłownie szła na paluszkach do części kuchennej, wcześniej zamykając za sobą drzwi sypialni. Kotka, zapewne skuszona wizją świeżej porcji karmy, o dziwo znalazła się obok, co poczuła, gdy mięciutka sierść spotkała się z jej skórą. Gadzina dobrze wiedziała, jak ma wkraść się w łaski ciemnowłosej, to trzeba jej przyznać. Przykuca przy lodówce, wyjmując z niej wytłaczankę jajek, jeszcze przed terminem, a kot… Cóż… Najwyraźniej w tym mieszkaniu panuje samoobsługa.
— Oddaj szynkę, gadzie— syczy pod nosem, próbując złapać puszystą kulkę.
Jak na posiadanie tak krótkich łapek- Hanshi była nader zwinna i szybka, zdecydowanie lepiej radziła sobie w pomieszczeniu pełnym małych zakamarków. Jeszcze kicia ją podrapała, kiedy chciała zabrać jej “zdobycz”. Nie, one chyba nigdy nie będą żyć w zgodzie.
ANVANIE?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz