Wybór herbat w kawiarni mnie zadziwił. Z jakiegoś powodu nigdy nie spodziewałabym się lokalu z wykwintnymi napojami. Zaekneth wydawali się bardziej typem mocnych drinków alkoholowych, jednak najwyraźniej wiele osób wyłamywało się ze schematu. Uśmiechnęłam się do kelnerki.
– Białą herbatę z brzoskwinią oraz kwiatem pomarańczy, poproszę – powiedziałam.
Moja siostra zachichotała pod nosem. Zmroziłam ją spojrzeniem, chociaż też lekko się uśmiechnęłam. Preferencje herbaciane się nie zmieniają tak łatwo.
– Zieloną herbatę z meksykańską miętą – poprosiła Amanda, wciąż lekko chichocząc.
Dziewczyna skinęła głową, po czym odeszła lekko stukając obcasami. Rozejrzałam się uważnie po lokalu. Wydawał się raczej pusty, a wygląd miał dość obskurny. Na pewno przydałby się tu porządny remont.
– Czym się teraz zajmujesz? – zapytała Amanda.
Zmarszczyłam brwi, nieco zdziwiona. Moja siostra bliźniaczka od dawna nie wykazywała zainteresowania moimi poczynaniami. Jej zdaniem marnowałam swój dar, który sama uznawałam raczej za przekleństwo. Oprócz tego byłam pozbawioną własnego zdania ciepłą kluchą. Powiedzenie to używałyśmy już od wielu lat, a zapoczątkowało je danie naszej babci. Taka przynajmniej była wersja ciekawa, bo faktycznie musiałyśmy podchwycić to stwierdzenie z jakiegoś filmu czy serialu.
– Pracuję w szpitalu – powiedziałam. – Na razie jestem bardziej pomocniczą pielęgniarką, ale w zamyślę mam zostać wyszkolona na lekarza.
Usta Amandy wygięły się w drwiącym uśmiechu.
– Moja mała siostrzyczka, chcąca pomagać ludziom dookoła i czynić dobro? Któż by się mógł spodziewać... – zakpiła.
Znów zmarszczyłam brwi. W towarzystwie siostry ostatnio zdarzało mi się to zbyt często. Jej wypowiedź jednoznacznie przeciekała sarkazmem. Najwyraźniej uważała mnie za tchórzliwą oraz nudą. Chociaż z pierwszym określeniem mogłam się zgodzić, drugie było trudniejsze do przełknięcia.
– Przynajmniej mam jakieś ambicje – fuknęłam zirytowana, po czym kontynuowałam już spokojniejszym głosem. – Praca w barze? Naprawdę? Ciekawe co by matka powiedziała...
Przywoływanie matki było argumentem poniżej pasa, sama o tym wiedziałam. Kiedy zauważyłam urazę w oczach Amandy, od razu pożałowałam swoich słów. Z nas dwóch to ona bardziej dotkliwie przeżyła śmierć rodziców. Chociaż mi oczywiście również było ogromnie przykro, u mojej siostry nastąpiło jakieś głębokie, wręcz fundamentalne poruszenie.
Dziewczyna już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, kiedy podeszła do nas kelnerka.
– Biała herbata – postawiła przede mną wielki parujący kubek. – Oraz Zielona – na stole przed Amandą również pojawił się kubek. – Smacznego!
– Dziękujemy bardzo – uśmiechnęłam się do kobiety.
Kiedy znów zostałyśmy same, moja bliźniaczka przemówiła.
– Matka... – przełknęła ślinę, bo najwyraźniej ciężko jej było wymówić to słowo. – ...nigdy nie spodziewała się, że zostaniemy aniołami. Nigdy nie pozwoliłaby nam dać się kontrolować oraz wyznawać cudze ideały. Przede wszystkim nigdy nie zgodziłaby się, żeby ktoś nas definiował. Byłyśmy całych ich światem, rodzice pragnęliby tego co najlepsze. Dla nas obu – rozgoryczona wzięła łyk herbaty.
Podążyłam jej śladem, jednak nie zgadzałam się w pełni z jej wypowiedzią.
– Bezsensowne narażanie się na niebezpieczeństwo, a także marnowaniu swojego życia na chowanie się nie są tym, czego którekolwiek z nich dla nas pragnęło – powiedziałam cicho.
Naszą wymianę zdań przerwał podmuch wiatru, który wdarł się do kawiarni wraz z otwarciem drzwi. Stał w nich jakiś obcy mężczyzna, który najwyraźniej jednak znał Amandę. Nie spuszczając z niej wzorku, dosiadł się do naszego stolika.
Amanda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz